Społeczne plusy i minusy autoprezentacji
Wyobrażenia innych ludzi o tym, jacy
jesteśmy, mają niezwykłe znaczenie dla jakości naszej egzystencji: wpływają na
naszą pozycję społeczną, jakość relacji międzyludzkich oraz jeden z
najistotniejszych czynników naszego życia psychicznego – samoocenę, czyli
poczucie własnej wartości. Tożsamość jednostki, samoocena i oceny innych są ściśle
ze sobą sprzężone. Zwracał na uwagę m.in. to Roy F. Baumesiter:
Podobnie
Philip G. Zimbardo i Michael R. Leippe:
Zdając sobie sprawę z roli, jaką w naszym życiu odgrywa odbierane przez innych wrażenie, trudno się dziwić, że zwracamy na to szczególną uwagę, a od czasu do czasu staramy się kontrolować swój publiczny wizerunek (nieświadomie zaś czynimy to nieustannie). Owo kontrolowanie sposobu, w jaki widzą nas inni, nazywa się właśnie autoprezentacją albo manipulowaniem wrażeniem. Słowo „manipulowanie” cieszy się – przynajmniej w języku polskim – zdecydowanie złą sławą, dlatego osobiście staram się nim nie posługiwać w kontekście autoprezentacji. Mówiąc o manipulowaniu wrażeniem, mamy zwykle na myśli manipulowanie ludźmi, a więc instrumentalne posługiwanie się nimi w celu uzyskania jakichś konkretnych korzyści. Z autoprezentacją sprawa ma się jednak cokolwiek inaczej. Choć nie da się ukryć – i nie ma takiej potrzeby – że dokonywana jest ona głównie z pobudek egoistycznych, to przynosi zdecydowanie pożyteczne skutki społeczne. Każdy medal ma jednak dwie strony, tak też i autoprezentacja bywa – a
nawet nieustannie po prostu jest – zarówno społecznie szkodliwa, jak i
pożyteczna. Zupełnie przypadkiem – albowiem wypowiadając się na inne tematy –
zdołał obie te strony ująć w jednej, niezwykle skondensowanej i bezkompromisowej
wypowiedzi Paul de Man, bynajmniej nie psycholog. Według tego belgijskiego literaturoznawcy,
krytyka literackiego i filozofa, życie społeczne ma charakter na wskroś
ironiczny, co w jego rozumieniu oznacza także: dwulicowy i obłudny.
Jakie stąd możemy wyciągnąć wnioski dla naszych rozważań? Otóż zachowania społeczne – zdominowane w znacznym stopniu przez cele autoprezentacyjne – wytwarzają użyteczną, w miarę efektywną i przede wszystkim bezpieczną płaszczyznę komunikacyjną, dzięki której nie skaczemy sobie wszyscy do gardeł, kierując się stricte egoistycznymi pragnieniami. Wprawdzie płaszczyzna ta funkcjonuje „w konwencjach dwulicowości i obłudy”, która „odrealnia przemoc zawartą w rzeczywistych relacjach między ludźmi”, ale lepszej jak do tej pory nie wymyślono – a nawet trudno ją sobie w ogóle wyobrazić. Alternatywa dla stosunków społecznych przedstawia się bowiem – zdaniem de Mana – następująco: albo dwulicowość i obłuda, ukrywająca rzeczywistą przemoc w relacjach społecznych, albo szczerość i spontaniczność, ujawniającą i realizująca tę przemoc w praktyce, a więc nie tylko w języku. Wydaje się oczywiste, że troska o wywierane wrażenie powściąga nasze egoistyczne pragnienia, motywy i skłonności, zapobiegając wielu konfliktom, z tymi kończącymi się realną przemocą włącznie. Nie wbiegamy przecież do restauracji, krzycząc wniebogłosy, jak to jesteśmy głodni i chce nam się pić – choćbyśmy byli rzeczywiście głodni i spragnieni. Nie rozpychamy się łokciami w kolejce do kasy, wypychając z niej siłą starców czy niepełnosprawnych – choćby nam się nie wiem jak spieszyło. Nie „walimy ludzi po mordzie” tylko dlatego, że nas krytykują, oszukują czy poniżają – choć nader często zdarza nam myśleć, że na to właśnie zasługują. Nie robimy takich rzeczy przede wszystkim
dlatego, że nie chcemy uchodzić za nieobliczalnych, wulgarnych czy agresywnych.
Jako tacy stalibyśmy się szybko społecznie wykluczeni, a tym samym większość
naszych celów życiowych nie miałaby najmniejszych szans na realizację. Celów nie
tylko – i nie przede wszystkim – zawodowych czy materialno-bytowych (chociaż ich
także):
„W rezultacie troska o wywieranie wrażenia ogranicza zakres czynności, na które się decydujemy” (Leary 2007, 9). Tak się szczęśliwie – choć niezupełnie przypadkowo – składa, że ograniczenia te są społeczni pożądane, a szerszej perspektywie korzystne także dla podlegającej im dobrowolnie jednostki. Mówiąc bez ogródek, na dłuższą metę po prostu opłaca się być miłym i życzliwym dla innych – i za takiego w ich oczach uchodzić. A najlepiej – choć wiadomo, że nie najłatwiej – takim po prostu być. |
Zapraszam do odwiedzania mojej nowej strony o autoprezentacji: http://autoprezentacja.innelektury.pl/