Usprawiedliwienia
Definicje
Usprawiedliwienia (justifications) – taktyka autoprezentacji polegająca na akceptowaniu własnej odpowiedzialności przy jednoczesnym przekonywaniu, że „długoterminowe” korzyści z naszych działań przewyższą „pozorne” lub „krótkoterminowe” szkody (Wojciszke 2013, 546). Usprawiedliwienia – redefiniowanie czynu jako mało szkodliwego (Wojciszke 2013, 168). |
Wypisy
Czwarta obronna taktyka autoprezentacji to usprawiedliwienia, czyli akceptowanie własnej odpowiedzialności przy jednoczesnych próbach redefinicji czynu jako mało szkodliwego lub dotyczącego w istocie czegoś innego niż szkoda. Wskazać można przynajmniej cztery odmiany tej taktyki. Po pierwsze, zaprzeczanie szkodliwości czynu – przekonywanie, że „długoterminowe” korzyści z naszych działań przewyższają „pozorne” lub „krótkoterminowe” szkody. Przykładem jest przekonywanie, że szkody są pozorne (np. mit przyjemności kobiety z gwałtu) albo nikomu nie szkodzą (np. przy oszukiwaniu na egzaminie). Po drugie, zaprzeczanie krzywdzie ofiary lub przekonywanie, że w istocie zasłużyła sobie na swój los (np. że kobieta prowokowała do gwałtu swoim ubiorem i zachowaniem). Po trzecie, odwoływanie się do powszechności postępku i usprawiedliwień porównawczych (np. „wszyscy kradną, inni kradną więcej niż ja, a po mnie przyjdą jeszcze gorsi” – przekonuje wielu polityków). Po czwarte, redefinicja czynu jako dotyczącego nie tyle szkód, ile spełniania rozkazów (brudna robota, ale ktoś musi ją wykonać) czy lojalności w stosunku do przyjaciół lub zatrudniającej instytucji. Wymówki i usprawiedliwienia dotyczą już zaistniałych sytuacji kłopotliwych. Stosowane są nie tylko w odniesieniu do drobnych przewinień, ale także przez większość skazanych morderców (Wojciszke 2013, 167-168). Niemniej redukowanie odpowiedzialności za czyn (wymówki) jest wykorzystywane częściej od redefiniowania czynu jako mało szkodliwego (usprawiedliwienia). W większości kontekstów ten pierwszy zabieg jest też skuteczniejszy – wymówki zwykle bardziej łagodzą oceny obserwatorów niż usprawiedliwienia (Wojciszke 2013, 168). Każdy bodaj człowiek broni się przed uznaniem go za „złego”. Doświadczenie uczy, że nawet najbardziej bezwzględni zbrodniarze wydają się przywiązywać wielką wagę do tego, by choćby w jakiejś cząstce swojej osobowości byli postrzegani jako „ludzcy”, by nie zaliczano ich do kategorii ludzi, do których sami czują wstręt. Z perspektywy psychologii społecznej to spostrzeżenie nie jest niczym zaskakującym, gdyż życie ludzkie nie jest możliwe bez więzi społecznych. W tym sensie rzeczywiście nie można od sprawców pokroju Stangla oczekiwać, że uznają siebie za potwory, którymi są z naszego punktu widzenia (Welzer 2010, 31). Najbardziej rzucającą się w oczy i najbardziej deprymującą wspólną cechą zeznań sprawców jest to, że nigdzie nie pojawia się w nich osobiste przyznanie się do winy. Za to regularnie i ostentacyjnie mówią o tym, że wbrew własnej woli i osobistym odczuciom musieli zdobyć się na czyny budzące zgrozę, co przysparzało im samym cierpień. Widać tu ślady himmlerowskiej etyki „przyzwoitości”, która wówczas nie tylko kierowała poczynaniami sprawców, lecz także pozwalała im dostrzec w sobie ludzi, którzy mogli cierpieć z powodu nieprzyjemnych aspektów swej pracy. Herbert Jäger przytacza z dziennika jednego ze strzelców następujący fragment: „Przystępujemy do egzekucji. No dobrze, odegram rolę kata, a potem grabarza, czemu nie? To dziwne, kocha się walkę, a tu trzeba zabijać bezbronnych ludzi. Dziwne, nic we mnie się nie porusza, nie odczuwam żadnego współczucia, niczego. Tak po prostu jest, i tym samym wszystko jest dla mnie załatwione”. Inny sprawca ma jeszcze mniej wątpliwości niż ten strzelec, gdy pisze w liście do rodziny: „O strzelaniu już Ci pisałem, że tu także nie mogłem zawieść”. I, kierując te słowa do swoich dzieci, dodaje: „Możecie zaufać Waszemu Papie. On ciągle o Was myśli i nie strzela więcej niż to konieczne” (Welzer 2010, 238). Od razu widzimy, że nikt, ani ludzie, ani bogowie nie mają odwagi krótko powiedzieć: jestem zbrodniarzem. Każdy z nich, także wszechwładni bogowie, wskazuje na coś poza sobą (przecież Apollo „sprawił jedynie, że Orestes zamordował matkę), każdy razem z mordem, a zapewne już przed nim, wymyślił kunsztowne usprawiedliwienie złego czynu. Polityk Agamemnon zabił córkę dla ratowania ojczyzny, bowiem jednostka, nawet ta najbliższa, jest mniej warta (a może nawet nic nie jest warta), gdy w grę wchodzi – przez niego samego definiowany – interes ojczyzny. Orestes-matkobójca przywołuje prawo. Klitemestra jest królową i działa zgodnie z wolą Zeusa; obok ideologii politycznej także religia łatwo produkuje usprawiedliwienie mordów (Świderski 2012, 73). Wydaje się to tym bardziej zadziwiające, że dobrze znamy motywacje oprawców: każdy zabójca potrafi zmusić słowa, aby go usprawiedliwiały i żaden z nich nie odczuwa wstydu (Świderski 2012, 74). |
Zapraszam do odwiedzania mojej nowej strony o autoprezentacji: http://autoprezentacja.innelektury.pl/